Czasami najpiękniej znaczy najprościej.
Jest trochę po 20. Franek już pogrążony we śnie. P razem z tatą oglądają F1 w Austin. Opieram stopy o uda P. Lubię być do niego przytulona, czasami wystarczy tylko dotyk dłoni czy stykanie się kolan. Ważne, że jest blisko. Czytam “Wysokie obcasy” popijając czerwone wino.
Zadumałam się nad artykułem o nadziei.
Odkładam gazetę i wpatruję się w okno przez które nic już nie widać. Odbija się w nim jedynie ekran telewizora.
Uśmiecham się sama do siebie. Jaki cudowny wieczór. W tym konkretnym momencie nic już nie muszę. Dzień już zakończony. Przede mną noc, ale to za chwilę, jeszcze nie teraz. O jutrze jeszcze myśleć nie muszę.
Dopada mnie błogość. Lekkość umysłu.
Chwilo trwaj.
Co za wspaniały moment…
